Przychodzi lekarz do Baby (jagi) … ;)

… do Luny konkretnie, z córką na helixa (przekłucie chrząstki ucha). A lekarz nie „bylejaki’, Dr n. med. epidemiolog sanitarny we własnej osobie, o czym dowiedziałam się po fakcie (przyznaję się – wygooglowałam).

Ale do rzeczy … Niczego jeszcze wtedy nieświadoma zaczynam te swoje rytuały piercingowe: zakładam rękawiczki, dezynfekuję, zaznaczam miejsce przekłucia i „odwijam z tych sreberek” waciki, kolczyki, jałowe rękawiczki i wszystko to co wcześniej w nie zapakowałam. Ojciec pyta, a ja opowiadam, że narzędzia po każdym zabiegu wrzucam do wanienki sterylizacyjnej z płynem dezynfekującym, potem je myję pod bieżącą wodą, wkładam do myjki ultradźwiękowej i jeszcze raz myję, płukam, suszę, psikam płynem do szybkiej dezynfekcji narzędzi na bazie alkoholu i sterylizuję w autoklawie.

„A w jakim, a czy ma badania, a kiedy były robione, …” – pyta ojciec. Zajęta jego córką, trochę jakby z automatu i nie do końca świadomie mówię, że autoklaw był badany miesiąc temu i że standardowo zawożę próbkę na Żelazną (tam jest stacja sanitarno-epidemiologiczna) co 3 miesiące. Mówię i robię – odwijam z drugiego opakowania jałowe rękawiczki, zakładam, sprawdzam jeszcze kolczyk i igłę czy wszystko jest ok i działam. Przez głowę przebiegła mi szybko myśl, że bardzo troskliwego i świadomego ojca ma ta „młoda” leżąca już na fotelu z helixem w uchu. Jeszcze tylko instrukcja pielęgnacji przekłucia i gotowe.

Młoda uśmiechnięta, ojciec też – jakże by inaczej, skoro córka szczęśliwa :). I już na luzie ojciec przyznaje, że przygotowywałam się do tego przekłucia jak do operacji niemalże i że się nie spodziewał, że w „takim miejscu” (wiecie, tatuaż, piercing ) procedury i procesy mamy takie jak u niego w szpitalu ….

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *